Historia miłosna > Odeszła…
Odeszła…
Odeszła…

Kiedy kobieta odchodzi od męża, ludzie zaczynają gadać. Że szuka przygód, że przecież miała tak dobrze, że to ona jest tą złą, że sama sobie niszczy życie. Ciekawe tylko, czy one same też tak myślą – w końcu z jakiegoś powodu się na to decydują, choć na pewno nie jest to nigdy łatwy krok.

Dzisiaj, kiedy głos feministyczny jest tak bardzo donośny, zmienia się mentalność kobiet przywiązanych do swoich mężów i dzieci. Coraz częściej samodzielnie decydują o swoim szczęściu, mając na uwadze przede wszystkim siebie i własne dobro. Dawniej nawet mąż alkoholik, który bił, był dobrym mężem. Bo musiał, bo widocznie tak miało być. Kobietom wmawiało się, że mają prowadzić dom, wychowywać dzieci. A mąż, jaki by nie był, jest mężem, więc niemal panem kobiety. Dzisiaj widać coraz więcej odwagi, nie tylko wśród młodych i bezdzietnych kobiet, ale także wśród takich, które po długim czasie męczarni postanawiają zażegnać problem.

Marta, 34-letnia Opolanka, była z mężem siedem lat. „To o siedem za dużo, do tego ślubu nigdy nie powinno było dojść. Ale doszło, co uświadomiłam sobie dość późno. Ale na szczęście w końcu się uwolniłam”. Między nią a Michałem było przywiązanie, ale nic więcej. Odziedziczył po ojcu dużą firmę i był dobrze wykształcony. Myślałam, że to świetny kandydat na mojego męża, a rodzice utwierdzali mnie w tym przekonaniu. Razem z Martą spłacali jej kawalerkę i było im ciężko, bo oboje niewiele zarabiali, więc wizja bogatego męża wydawała się równoznaczna z brakiem kredytu na głowie. „Sama nie wiedziałam, czy go kocham. Myślałam tylko, że jest w porządku. No i był, rzeczywiście. Tylko że zaraz po ślubie okazało się, że poza pracą zupełnie nic go nie interesuje. Nie chciałam mieć męża, którego praktycznie nie widziałam. Odeszłam i znalazłam prawdziwą miłość”.

Inaczej było z Agnieszką. Też odeszła, ale od rodziców, którzy myśleli, że będzie z nimi zawsze. Miała 26 lat, była już dwa lata po zaocznych studiach. Od 19 roku życia pracowała w rodzinnej wsi w domu weselnym. Nie miała rodzeństwa, więc jej rodzice byli do niej bardzo przywiązani i nawet po studiach nie godzili się na jej wyjazd z domu. Jednak Agnieszka po dwóch latach od obrony magistra zrozumiała, że udusi się, jeśli zostanie. Wiedziała, że nie po to zapłaciła tyle za swoje studia i nie po to uczyła się nocami przez pięć lat, żeby skończyć na wsi, pracując jako kelnerka. „To był impuls, zrozumiałam to jednego dnia i następnego byłam już spakowana. Było mi bardzo trudno, mama płakała. Ale musiałam to zrobić – wiedziałam, że jeśli nie wtedy, to nigdy”. Do dziś Aga pracuje w swoim zawodzie w Gdańsku, z którego do rodzinnej miejscowości jest 80 km. Ma wspaniałego męża i roczne bliźniaczki. Niemal co weekend jest u rodziców, którzy czasami w tygodniu przyjeżdżają, żeby zająć się wnuczkami, jeśli jest taka potrzeba. „Na szczęście wszyscy zrozumieliśmy, że to była mądra decyzja, ale wtedy myślałam, że rodzice nigdy mi nie wybaczą”.

Choć decyzja rozstania się z kimś bliskim zwykle bywa bardzo trudna, to jednak należy myśleć przede wszystkim o swoim szczęściu i o tym, jak wszystko się potoczy. Jeśli możemy coś zyskać, warto czasem zaryzykować, nie bacząc na to, co powiedzą inni.

Admin
Admin
Data dodania historii: 15.03.2013
Samotne online
0
Samotni online
0